piątek, 6 października 2017

Rozdział 1 'Z podkulonym ogonem'

- Nie mogę uwierzyć, że będziesz uczył w Hogwarcie! - krzyknął Harry rzucają mi się na szyję. Nikt nie spodziewał się, że dyrektor zaproponuje posadę nauczyciela obrony przed czarną magią byłemu więźniowi Azkabanu, ale po procesie oczyszczającym z zarzutów oraz wręczeniu Orderu Merlina Drugiej Klasy za pomoc w pojmaniu Petera Pettigrew, który posiadał ważne informacje o Lordzie Voldemorcie można było w końcu nazwać mnie odpowiednim kandydatem. Syriusz Black nauczycielem w szkole, kto by się spodziewał?
- Czekaj, czy to znaczy, że Snape znowu nie dostanie tej posady? I to przez Ciebie? Ale będzie wściekły jak się dowie! - Mój chrześniak ekscytował się zdecydowanie zbyt mocno wyobrażając sobie nie wiadomo co.
- Profesor Snape Harry, a poza tym jesteśmy już dorośli. To co stało się za czasów naszej młodości nie ma żadnego związku z tym, że akurat teraz dostałem pracę, kiedy stanowisko jest wolne. To, że Dumbledore odrzucił przez to inne wybitne osobistości też nie ma nic do rzeczy - dodałem puszczając mu oczko. Nie mogłem doczekać się rozpoczęcia roku szkolnego bardziej jako nauczyciel niż naście lat temu jako uczeń. Cieszyłem się, że po tych wszystkim nieprzyjemnościach w końcu mogę wyjść na ulicę pod postacią człowieka i nikt nie będzie próbował oddać mnie w ręce Ministerstwa. Również Harry nie posiadał się z radości na wieść o wspólnym mieszkaniu w kwaterze Zakonu Feniksa. Obiecałem mu wspólny dom i w końcu mogłem dotrzymać danego słowa. 

Następnego dnia rano wraz z Harry wybraliśmy się na Pokątną kupić niezbędne rzeczy przed rozpoczęciem roku szkolnego. Chyba stresowałem się bardziej od niego, ale starałem się ukryć to rzucając dowcipy i opowiadając jak to było za moich czasów. Na Pokątnej kupiliśmy książki, składniki do eliksirów, kociołki, nowe szaty oraz pergaminy i pióra. Nie mogliśmy odpuścić sobie wizyty u Freda i George'a, więc dodatkowo miałem torbę pełną słodyczy, a Harry multum pomysłów na psikusy. 

Do rozpoczęcia roku szkolnego zostało tylko pięć dni i nie mogłem dać wiary, kiedy całe wakacje zleciały. Przez większość czasu byłem tu sam z Harrym, ale często wpadał Lupin oraz Dumbledore, a na ostatnie dwa tygodnie przyjechali również Ron i Hermiona.  Może od początku wakacji nie minęło dużo czasu, ale starałem się nadrobić wszystko, co ominęło nas przez 12 lat spędzonych w Azkabanie. Starałem się jak mogłem, aby zrozumieć młodzieńca i dać mu tyle opieki ile potrzebuje w tym wieku, ale też swobodę w podejmowania własnych decyzji. Wiedziałem, że w Hogwarcie nie będę mieć dla niego tyle czasu, ale zawsze będę blisko  w razie potrzeby.

Tak jak się spodziewałem na peronie pojawił się Draco Malfoy w towarzystwie swojej matki. Na jego ojca polowali najlepsi aurorzy i już niedługo mieli go dopaść. Wesoła mina Dracona wskazywała na to, że nie ma pojęcia, co dzieje się z jego ojcem. Być może Narcyza chciała zataić to przed synem lub sama nie wiedziała, że jej mąż jest o krok od bycia wtrąconym do więzienia. Widziałem jak Harry uśmiechnął się bezczelnie do blondyna. Draco zmarszczył brwi posyłając mu groźne spojrzenie i powrócił do rozmowy z matką.

Droga do szkoły była zwariowana. Patrolując korytarze miałem nadzieję  na poznanie chociaż części  z uczniów, ale było ich  tak dużo, że  ledwo przeciskałem się pomiędzy  drzwiami przedziałów. Gdy w końcu  znalazłem Harry’ego zauważyłem, że Ginny wpatruje się w niego  z rumieńcami na twarzy. Molly powiedziała mi, że tak jest odkąd się poznali  i coś mi się  w wydaje, że w roku  szkolnym nic w tej  kwestii się nie zmieni. 

Na uczcie okazało się, że jako nowy nauczyciel obrony przed czarną magią zrobiłem furorę wśród dziewcząt ze starszych roczników. Dyrektor uśmiechał się pobłażliwie widząc, jak damska część sali wzdycha  na mój widok. Nie mogłem za to winić dziewcząt, ale wiedziałem, że podkochiwanie się w nauczycielu może skończyć się bardzo źle. Miałem również nadzieję, że może wyniknie z tego coś dobrego i dziewczyny będą specjalnie uczyć się na moje lekcje, aby zabłysnąć. Nie miałem zielonego pojęcia w jakie bagno się pakuję. 

Na swoje zajęcia musiałem czekać aż do środy, ale dało mi to czas na przygotowanie materiałów i najpotrzebniejszych zaklęć. Nie chciałem zawieść Harry’ego, bo wiedziałem, że z tego przedmiotu zawsze był świetnym uczeniem. Jaki byłby wstyd, gdyby jego chrzestny okazał się niezdolny do prowadzenia zajęć? 

Szczęście w nieszczęściu pierwsze zajęcia, które prowadziłem były z gryfonami i ślizgonami. Wiedziałem, że jeśli poradzę sobie z nimi to nic mnie nie zaskoczy. Jakie było moje zdziwienie, gdy pierwsze rzędy ławek zostały zajęte przez same dziewczyny, prócz Hermiony, która usiadła koło Rona i Nevilla. 
Każda z dziewczyn podczas sprawdzania obecności zapewniała mnie, że jest najlepsza z obrony przed czarną magią i liczy na wysoki stopień na koniec roku. Tylko Hermiona udowodniła, że jest czegoś warta rzucając Patronusa jako pokaż swoich umiejętności. Zdumiałem się, ale pochwaliłem ją za tak wielkie zdolności magiczne, a na reszcie dziewczyn zrzedły miny. 

Reszta zajęć minęła znacznie spokojniej, uczniowie byli bardzo chętni do nauki nowych zaklęć, nawet chłopcy, którzy na początku nie wykazywali zainteresowania przedmiotem, mimo tego, że sami wybrali go do zdania na egzaminie. Jeden z nich na pewno był tutaj tylko i wyłącznie przez dziewczynę, bo nie mógł oderwać od niej wzroku. Gdy nadszedł wieczór miałem nadzieję na chwilę relaksu, ale głowa Lupina pojawiła się  w kominku i zaraz przyjaciel siedział u mnie na kanapie wesoło się uśmiechając. Przygotowałem nam herbatę i zaczęliśmy rozmawiać o jego ostatniej wyprawie. Okazało się, że potrzebuje kilka specyficznych klątw, aby dostać się do jednego z domów Lucjusza i chciałby skorzystać z mojej biblioteki. Zgodziłem się bez wahania szukając razem z nim odpowiednich książek. Gdy byliśmy zakopani w książkach usłyszałem pukanie do drzwi. Po otwarciu ich moim oczom ukazał się Harry. Zaprosiłem go do środka, ale był wyraźnie zdziwiony widząc w salonie Lupina obłożonego książkami.
- Profesorze Lupin! Miło Pana widzieć - powiedział ściskając wyciągniętą przez wilkołaka rękę.
- Harry, nie jestem już Twoim profesorem, darujmy sobie to - odparł pogodnie Lupin - Ciebie też miło wiedzieć. Syriusz mówi, że jesteś świetny z obrony.
Potter zarumienił się słysząc komplement z ust wilkołaka.
- Staram się jak mogę, nie chce przynieść wam wstydu - odparł lekko się uśmiechając. Udało mi się w tym czasie podać Harry’emu filiżankę herbaty i wszyscy usiedliśmy do stołu.
- Szkoda, że nie widziałeś, jak wszystkie dziewczyny z roku patrzyły się na Syriusza na uczcie i podczas zajęć - zagaił Harry sącząc herbatę - Wpatrywały się jak urzeczone w nowego nauczyciela. Założę się, że nic nie pamiętają z zajęć. Prócz Hermiony oczywiście, ona na wejście wyczarowała Patronusa.
- Zawsze wiedziałem, że Panna Granger jest utalentowana i będzie myślała o czym więcej niż o podkochiwaniu się w swoim nauczycielu - odparł Lupin patrząc na mnie. Chyba zauważył, jak rumienię się  na uwagę Harry’ego. Szybko porzuciliśmy ten temat, gdyż nie było mi na rękę rozmawiać o młodych dziewczynach wariujących na mój widok w obecności Lupina. Nie wiem czemu, ale to po prostu nie wydawało się odpowiednie.  

Myślałem, że  po upływie miesiąca szał spowodowany moim pojawieniem się w szkole opadnie, ale on tylko wzrósł. Dziewczyny piszczały na każdych zajęciach  rumieniąc się i szepcząc między sobą, gdy oceniałem ich pracę. Było to cholernie męczące. Przecież nie będę zainteresowany tak młodą dziewczyną, to już przesada. Błagałem, żeby to się skończyło, bo ciągłe piski utrudniały prowadzenie zajęć. Jednakże miarka przebrała się w Halloween.

Jak co roku dyrektor zorganizował uroczystą kolację dla wszystkich mieszkańców zamku oraz wyznaczył miejsce do tańca dla chętnych. I jak co roku wraz z profesor McGonagall byli pierwszą parą na parkiecie. Zachęceni uczniowi wyszli z ławek dołączając do swoich nauczycieli w rytmie muzyki. Widziałem, jak Ron odważył się zaprosić Hermionę do tańca zostawiając Harry’ego samego przy stole. Ginny patrzyła na niego błagalnym wzrokiem, ale Potter tego nie widział, ponieważ myślami był gdzieś indziej. Dzisiaj była rocznica śmierci jego rodziców. Na pewno o tym myślał. Ja też pamiętam ten dzień, kiedy Lily i James zostali zamordowani. Mam nadzieję, że po uczcie uda mi się złapać Harry’ego i dać mu mały prezent.

Gdy muzyka ucichła wszyscy wrócili do stołu skosztować deseru. Dumbledore wzniósł toast za pomyślny nowy rok szkolny i wszyscy dookoła stuknęli się pucharami. Na nieszczęście Severusa usiadłem koło niego tego wieczoru. Mistrz Eliksirów nie był zbyt skory do wzniesienia toastu, ale widząc na sobie wzrok dyrektora stuknął się ze mną pucharem, aż zbyt energicznie, ponieważ rozlał zawartość mojego kielicha na swoje dłonie. Posłałem mu jeden z szelmowskich uśmiechów i uniosłem naczynie do ust. Zanim kielich zetknął się z moimi wargami Severus wytrącił mi go z ręki przyciągając tym uwagę wszystkich w sali.
- Ktoś dolał eliksiru miłosnego do Twojego pucharu, Black. Zapewne jedna z tych wzdychających do Ciebie uczennic. Dyrektorze, to nielegalne. To nie jest jakiś tam eliksir miłosny zakupiony w ramach  żartu. To Amortencja - dodał rozglądając się po sali. Wszyscy wyglądali  na zszokowanych.
- Tak jak powiedział profesor Snape, to co się stało jest nielegalne i grozi wyrzuceniem z Hogwartu. Podanie nauczycielowi jakiegokolwiek eliksiru bez jego wiedzy jest wysoce ryzykowne. Zwłaszcza takiego uwarzonego przez jednego z uczniów. Severusie, czy możesz dowiedzieć się, kto to zrobił?
- Oczywiście dyrektorze. To bardzo silny eliksir, wymaga kropli krwi warzącego. Dzięki temu możemy znaleźć jego magiczna sygnaturę, więc radzę, aby winna przyznała się już teraz i nie traciła naszego cenna czasu - powiedział doniośle wstając od stołu. Omiótł wzrokiem wszystkich dookoła czekając aż winna sama się przyzna. Po chwili zobaczył, jak przy stole Ravenclaw powstaje jedna z dziewcząt z szóstego roku. Rozpoznałem ją. Jedna z mądrzejszych w mojej klasie, nie zauważająca chłopka, który nieszczęśliwie się w niej zakochał.
- Przepraszam Panie Profesorze - powiedziała ze łzami w oczach. Ręce trzęsły się jej że strachu, gdy Mistrz Eliksirów podszedł do niej i wyprowadził z sali prosto do gabinetu dyrektora. Po jej wyjściu oczy uczniów i nauczycieli skierowały się na mnie, jakby czekając na komentarz. Nie wiedziałem, co powiedzieć. Wciąż patrzyłem się w kielich leżący na stole. Czy Snape właśnie uratował mnie przed…czymkolwiek? 
- Dyrektorze, jestem pewny, że wyrzucenie ze szkoły za takie przewinienie to za dużo – zacząłem.
- Syriuszu, podawanie Ci tego eliksiru było nielegalne, a gdyby został źle uwarzony Twoje zdrowie by na tym ucierpiało. Nie mogę tolerować takiego zachowania w szkole - odparł dyrektor i szybkim krokiem wyszedł z sali. Czyli Snape uratował mnie od prawdopodobnej śmierci?

Następnego dnia rano cała szkoła mówiła o tym incydencie. Ja natomiast dalej nie wiedziałem, co o tym sądzić. Zakochanej uczennicy też nie było widać na korytarzu. Wczoraj nie dało mi się porozmawiać z Harrym, a upominek wciąż mi o tym przypominał leżąc na szafce.
Po obiedzie skinąłem na niego i udało nam się chwilę porozmawiać. Zaprosiłem go do siebie na wieczorną herbatę. Tym razem  nie zdziwił się, gdy zobaczył Lupina siedzącego na kanapie w salonie. Wręcz cieszył się, że przyjaciel zawsze jest blisko.
- Syriusz powiedział mi, co się wczoraj stało - zaczął Lupin z nietęgą miną.
- To przerażające do czego może posunąć się zakochana kobieta - powiedział Harry wzdrygając się na samą myśl - Jak się czujesz Syriuszu? 
- Dobrze Harry, przecież nie wypiłem ani kropli. O ironio dzięki Severusowi, ale to w końcu Mistrz Eliksirów. Jeśli ktoś miał zauważyć tę miksturę w moim kielichu to tylko on. Nie wiem, co stanie się z tą krukonką. Dyrektor nie powinien jej wyrzucić. Za czasów młodości robiliśmy gorsze rzeczy.
- Ale nie nauczycielom - powiedział Lupin - Mógłbym jeszcze zrozumieć jakieś kartki w serduszka czy czekoladki, ale nie Amortencję. To zdecydowanie przesada zwłaszcza, gdyby była źle przygotowana - ciągnął wilkołak z dezaprobatą.
- Najważniejsze, że nic Ci nie jest - powiedział Potter posyłając mi uśmiech.
- Nie mogę umrzeć zanim nie znajdę zaklęć dla Remusa - odparłem chcąc rozładować atmosferę, ale oboje zgromili mnie wzrokiem za głupi żart. Z podkulonym ogonem postanowiłem wrócić do przeszukiwania ksiąg. 
Trzy godziny później udało mi się znaleźć pierwsze zaklęcie. Uradowani postanowiliśmy zrobić sobie krótką przerwę. Skrzat przyniósł nam trochę łakoci i sok dyniowy. 
- Prawie bym zapomniał Harry - powiedział zdecydowanie głośniej niż zazwyczaj zrywając się od stołu. Lupin i Wybraniec spojrzeli na mnie, jak na chorego psychicznie, gdy przeciskałem się przez stos książek, aby dotrzeć do szafki, na której leżał prezent dla Harry'ego. 
- Proszę Harry - powiedziałem, wręczając mu mały pakunek - to nasze najlepsze wspomnienia z Hogwartu. Pomyślałem, że chciałbyś to mieć, zwłaszcza po wczorajszym dniu - dodałem, widząc pytający wzrok chrześniaka. Młodzieniec odpakował prezent patrząc się w okładkę albumu fotograficznego. 
- Na niektórych zdjęciach wciąż jest Peter, ale znajdziesz też dużo bez niego - powiedziałem, kiedy Harry zmarszczył brwi na widok Glizdogona siedzącego razem z nami przy stole. Gryfon pokiwał głową i ku mojemu zdziwieniu wstał i przytulił się mnie. Spojrzałem zdezorientowany na Lupina, mój chrześniak nie był tak wylewny zbyt często. Wilkołak uśmiechał się pobłażliwie widząc, że nie wiem, co zrobić z rękami, ale po chwili wahania objąłem Harry'ego i przytuliłem do siebie. Do tej pory uznaje ten wieczór, jako jeden z lepszych, bo pozwolił zbliżyć mi się do Harry'ego i poznać go jeszcze bardziej. 

Przez następne dwa tygodnie razem z Lupinem wertowaliśmy książki szukając potrzebnych nam zaklęć. Również Harry zdecydował się do nas dołączyć, gdy nie miał nic innego do roboty, więc w trójkę szło nam znacznie szybciej. Jak się okazało zdecydowanie za szybko. Trzy dni po dołączeniu Harry’ego mieliśmy listę gotowych zaklęć i Lupin musiał wracać do kwatery Zakonu, aby przygotować się na dalszą misję. Szkoda mi było rozstawać się z przyjacielem, ale byłem świadomy, jak ważne zadanie ma do zrobienia, więc trzymałem kciuki za jego bezpieczny i szybki powrót. Potter zasugerował mi, abym odwiedził Dyrektora i poinformował go o naszych postępach, gdyż Lupin na pewno nie będzie miał na to czasu. Czasami byłem zdziwiony, jak ten 17 – letni chłopak dba o rzeczy, którymi nie powinien się przejmować. Naskrobałem karteczkę z wiadomością do Albusa, że jutro wieczorem wpadnę na herbatę z raportem i jednym machnięciem różdżki odesłałem ją do adresata. Nie miałem zielonego pojęcia, że zobaczę się z Dyrektorem dużo szybciej.